Dzisiejsza
niedziela była dla mnie jak wisienka na torcie. Dzień zaczął się
jak zwykle. Msza święta o 7rano dziećmi z comedoru, potem ich
katechezy, a następnie moje warsztaty z wolontariuszami. Po
zakończeniu pracowitego przedpołudnia o 12 pojechałam na obiad do
znajomej rodziny. Spędzenie popołudnia z tą rodziną dzielenie
jedzenia, przyjęcie tego co mają, czym się ze mną podzielili,
bycie w tym domu między nimi było wspaniałym doświadczeniem. Jest
to jedyna rodzina w Iquitos jaką dotąd poznałam, która żyje tak
ewangelią. Szczerze mówiąc to i w Polsce znam niewiele takich
rodzin gdzie to mąż jako głowa domu ma tak wielką wiarę i
pragnie ewangelizować, i mówić ludziom o Chrystusie. Sam nawrócił
się i choć nie był na początku przykładnym mężem i ojcem, tak
jak większość tutejszych mężczyzn upijał się. Jak słuchałam
go jak z otwartością przyjmuje słowa Pisma Świętego, jak otwiera
się na Ducha Świętego żeby w nim działał, go pouczał, to sama
czułam się jak na rekolekcjach. Doszedł sam z "żoną" krok po kroku do wniosku, że nie mogą tak dalej żyć i że do pełni szczęścia potrzeba im sakramentu- Bożego błogosławieństwa. Jak sam Marden powiedział, że nie chce dalej żyć w grzechu i jak może mówić o Bogu skoro brakuje mu tak ważnego sakramentu. Mówił:skoro mam chrzest, komunię i bierzmowanie to co mnie wstrzymuję, a czuję się niegodny ewangelizować bo na ile mój przykład może być wiarygodny.
To niesamowite znając tutejsze realia i to jak ludzie bardzo się "boją" sakramentalnego małżeństwa, a tu ktoś dochodzi sam do tego wniosku. Zresztą patrząc ogólnie na osoby, które zawierają sakrament małżeństwa w Polsce, ile z nich głębiej zdaje sobie sprawę kim jest dla mnie Bóg i jego zamysł co do małżeństwa i jego nierozerwalności w sakramencie.
To niesamowite znając tutejsze realia i to jak ludzie bardzo się "boją" sakramentalnego małżeństwa, a tu ktoś dochodzi sam do tego wniosku. Zresztą patrząc ogólnie na osoby, które zawierają sakrament małżeństwa w Polsce, ile z nich głębiej zdaje sobie sprawę kim jest dla mnie Bóg i jego zamysł co do małżeństwa i jego nierozerwalności w sakramencie.
W
Iquitos ludzie nie potrafią planować, zarządzać pieniędzmi,
myśleć perspektywicznie, są bardzo impulsywni wręcz popędowi.
Można sobie wyobrazić problemy takiego społeczeństwa, zresztą
wiele z nich już przytaczałam. Jednym z problemów
uniemożliwiających godniejsze życie to przepijanie pieniędzy,
nieumiejętność planowania swoich wydatków czy złe wydawania tego
co mam. Rodziny, które są przy Bogu wyróżniają się tu często
właśnie lepszym poziomem życia. Nie mówię tu w kategoriach
lepszego samochodu, bo cały czas poruszam się w obrębie
najbiedniejszych dzielnic i domków na palach. Jednak jak Marden
powiedział: ludzie myślą, że mamy pieniądze a to nie prawda, mówię im że jakby się nie upijali to mieliby na co innego. I to
jest właśnie kluczowe, to co wyróżnia Marden spośród tutejszych
ojców to fakt, że nie pije, nie zdradza żony, nie bije dzieci,
kocha je i im to okazuje, spędza z nimi czas i odrabia zadania,
modlą się wspólnie jako rodzina i czytają wspólnie Pismo
Święte.Ojciec, który kocha i szanuje swe córki- kobiety, to
diament w tutejszej społeczności. A jego żona, no cóż co można
powiedzieć o kobiecie, która znosiła upadki swojego męża przez
kilka dobrych lat? Mogła się z nim rozstać, a twardo z mamą
trwała przy Bogu… no i jak widać prośby zostały wysłuchane…
dla Boga nie ma bowiem nic niemożliwego… Bądź pochwalony Bożę
w twej bożej mądrości, którą udzielasz Mardenowi i Violetcie, o
ileż jest ona cenniejsza od intelektu… I dziś ta rodzina może
cieszyć się sobą, miłością i Bogiem.
A ja
zyskałam wspaniałych znajomych, którzy uchylają mi rąbka swojego
świata i pozwalają wejść do swojego życia, posłuchać historii
rodzinnych, a w niedziele zjeść rybę z ryżem i gotowanym bananem,
z okna domu podziwiając zakola Amazonki.