czwartek, 20 sierpnia 2015

Terapia łzami



Jakiś czas temu przeczytałam, że skład chemiczny łez, gdy płaczemy ze smutku różni się od tych uronionych przy innej okazji np. od wiatru, czy cebuli.
Jakiś czas temu przeprowadziłam z dziewczynami warsztat o trudnej tematyce między innymi poruczyłyśmy temat różnych rodzajów przemocy. Dziewczyny słuchały z uwagą i dzieliły się swoimi historiami lub osób im znanych. A mi zwilżyły się oczy. Jedna z nich zapytała mnie, dlaczego mam jakieś takie inne oczy.  Cała uwaga momentalnie skupiła się na mnie- a ja stanęłam przed dylematem, co powiedzieć. Jeszcze kilka lat wstecz w życiu nie uroniłabym łzy publicznie… cóż zmieniamy się, a ja staję się widać bardziej ludzka  ;) Nie kryłam czy nie udawałam, że nic mi nie jest. Powiedziałam, że rzeczy i historie, którymi się dzielą są bardzo przykre, a ja będąc osobą odczuwającą nie mogę zostać nieporuszona słysząc to. Oczywiście przy tym popłynęło mi kilka łez. Niesamowite jest to, że czasami tak bardzo boimy się okazać uczucia, żeby nie stać się podatnymi na zranienia czy wykorzystanie, ale zarazem budujemy mur niedostępności. Ja odkrywam tu cudowność relacji i bliskości, która właśnie rodzi się z prostoty przeżywania, szczerego wyznania, które buduje mosty i zbliża ludzi. Pomimo tego, że ten warsztat był naprawdę ciężki coś się zmieniło, panowała wymowna cisza, a dzień później dziewczyny, które podchodziły do mnie do tej pory z dystansem, bardzo się do mnie zbliżyły.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz