Nie potępiając złodzieja. W niedzielę jeden z nastolatków przyszedł w nowych
butach. Zaczęłam drążyć temat skąd wziął na nie pieniądze bo
wiem, że sytuacja finansowa w domu zbyt wesoła nie jest. Pomagał
koledze w pracy… ale nie chciał powiedzieć jakiej. W końcu po
moim przedstawieniu faktów i zaznaczeniu tego, iż nie chcąc powiedzieć
skąd te pieniądze wziął budzą się we mnie podejrzenia czy to nie była
kradzież. No i trafiłam w samo sedno. Pomoc w pracy znajomemu
oznaczała pomoc w kradzieży motoru, za co wpadło mu 100soli.
Szczęściem w nieszczęściu było to, iż przyznał mi się do tego.
Zastanawia mnie tylko jedno czy w tym domu na prawdę wszyscy tak
serdecznie innych mają w nosie, iż nie zastanawiają się skąd syn
ma parę nowych butów.
Dla mnie niedziela z taką informacją była dość obciążająca.
To pierwsza tego typu sytuacja jak dotąd i nie spodziewałam się
tego. Z drugiej strony też rozumiem te dzieci, kradzież jest
częsta, oszukiwanie, kłamanie, które widzi się zaczynając od
domu. Każdy chce mieć jakieś fajne spodnie, markowe buty i nie zastanawia
się nad tym, że jego fajny ciuch jest za cenę
czyjegoś cierpienia.
Jak tak z nim wczoraj rozmawiała, a miałam iść właśnie do spowiedzi, pomyślałam: siedzimy sobie dwójka grzeszników na ławce i oboje przekroczyliśmy Boże przykazania- kim jestem żeby Ciebie pouczać czy osądzać.
Dziś czeka nas rozmowa z rodziną i mam nadzieję, że spotkanie to przyniesie dobre owoce i pomoże temu chłopakowi trzymać się na dobrej ścieżce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz