piątek, 3 lipca 2015

Lot i pierwsze wrażenia z Peru...

Z 12godzinnymi lotami nie mam problemów szybciej mi mijają niż 4godzinne- nie mam pojęcia jak to działa. Już lot do Amsterdamu okazał się być nie lada wyzwaniem bo przypadło mi w udziale miejsce obok pana, który nie przesadzając ani trochę zajmował prawie 2miejsca. Ja nic się nie skarżyłam, a pani stewardessa sama zaoferowała mi zmianę miejsca w bardzo dyskretny sposób.
No cóż z tego co wiem to osoby zajmujące więcej miejsca powinny wykupić 2 siedzenia obok siebie.


Rewelacja dnia w Limie to uliczny kantor. Panowie godni zaufania noszą kamizelki żółte i w ręku pokaźny plik banknotów w różnych walutach.
Poszłyśmy z Gabrysią na Eucharystię do kościoła-jednego z głównych miejsc kultu w Peru, Señor de los Milagros oraz odwiedziłyśmy dom Św.Marcina de Porres oraz jego sąsiadki(mieszkali vis a vis) św.Róży z Limy. Jedni z najpopularniejszych świętych peruwiańskich. Droga do kościoła usłana była sklepikami z "dewocjonaliami" można tu znaleźć od świętych figurek i obrazków, po karty tarota cy świece używane w ezoteryce. Nie trzeba chyba dodać, że zważywszy na małą wiarygodność tych sklepów nic w nich nie kupiłam.

Dla tych którym się wydaje, że spotyka ich cała niesprawiedliwość świata polecam historię życia św.Martina: Życie św.Marcina de Porres
Natomiast dla tych, którzy chcieliby się podszkolić w twardym trwaniu w postanowieniach i samozaparciu: Życie św.Róży z Limy



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz