Pierwsze warsztaty za mną. To cudowne wrażenie móc znowu być w
Iquitos i pomimo wielu trudów związanych z przygotowaniami było
warto. Pierwsze warsztaty odbyły się w Huambrillo, domu dla
dziewczyn mniej więcej od 5-6 roku życia. Jak w większości
przypadków dzieci te nie są sierotami, ale z powodów zdrowotnych
rodziców (w tym zaburzeń psychicznych) czy sytuacji ekonomicznej w
ciągu tygodnia przebywają w tym domu, a na weekendy wracają do
siebie. Warsztaty rozpoczęłam w trakcie przerwy wakacyjnej dzieci
związanej ze świętem niepodległości.. Obserwowałam i
rozmawiałam z dyrektorką Siostrą Aurelią na temat tych
dziewczynek, które pozostały na ten czas w Huambrillo. Niesamowita
jest ta nasza potrzeba przynależności, w tym ośrodku bardzo
zaznaczają to te dzieci, które nie muszą na weekendy zostawać w
ośrodku bo jest jakiś dom do którego mogą się udać. Ta nasza
potrzeba tego, że nie jestem wyrzutkiem czy znajdą ale mam DOM
(choćby się walił). Nie wszystkie jednak mają na tyle szczęścia.
Warsztaty w tym ośrodku są głównie z nauczycielami i opiekunkami
dziewczynek, ale jest również i kucharka i szofer.
Jak to pewien znajomy ksiądz stwierdził najtrudniejsza grupa do
współpracy i słuchania to nauczyciele, psychologowie i księża...
no i coś chyba w tym jest (o zgrozo ja również jestem w tej grupie
;) ). Warsztat integracyjny nie należał do najłatwiejszych bo mój
wiek działa tu na niekorzyść. Większość Pań jest bliżej 40
lub 50, a tu nagle przychodzi młoda i niby chce im sprzedać prawdę
objawioną. Dwie nauczycielki na początku ostentacyjnie próbowały
mierzyć siły i sprawdzać na ile będą mogły mnie ustawić i
zdyskredytować mnie w oczach innych... na szczęście udało mi się
je do siebie przekonać.
W trakcie warsztatów bardzo podobało mi się to czym podzieliła
się Siostra Aurelia, że w tej pracy często musi dużo się
zastanawiać co i jak mówić bo nie pracuje się z rzeczami, a żywym
człowiekiem i to wymaga delikatności. Wydaje mi się, że chyba
wszystkim osobom, a szczególnie pracującym z dziećmi (lub po
prostu ludźmi) warto by było to na nowo przypomnieć.
Ja po pierwszych warsztatach wyszłam wypruta z wszelkich sił, choć
otrzymałam od grupy pozytywny feedback. Drugie warsztaty na temat
emocji już poszły o niebo lepiej, czułam, że nawet mój
hiszpański jest na zupełnie innym poziomie niż ostatnio gdy mnie
torpedowano i najmniejsze błędy mi wytykano (w dobrej wierze).
Grupie bardzo spodobało się ćwiczenie na historyjkach z morałem
opartych na emocjach i ich zarządzaniu, poza tym w jednej scence
Klay i Corita okazali się świetnymi aktorami :) Większość grupy
wyszła z warsztatów z refleksją, iż bardziej muszą kontrolować
emocje, nie działać czy mówić pod wpływem chwili. Osoby, które
bardziej znają naturę i temperament krajów latynoamerykańskich
wiedzą, że impulsywność jest dla nich bardzo charakterystyczna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz