W tym roku postanowiłam zatrzymać się w innym miejscu niż
dotychczas. Choć u sióstr w Kanatari było mi dobrze to przy
obecnym charakterze pracy i potrzebie gotowania sobie korzystam z
gościnności ks.Radka w Iquitos.
W zeszłą niedzielę poczułam się jak w domu
Ostatnio wybrałam się w odwiedziny do sióstr w Kanatari i było to
bardzo wzruszające spotkanie. Matka Rosario, przełożona domu
towarzyszyła mi w zeszłym roku i 2 lata temu, i w trakcie rozmów z
nią zakiełkował właśnie pomysł warsztatów szkoleniowych dla
pracowników.
Każda z nas mogła podzielić się wydarzeniami minionego roku.
Czułam głębię i zaufanie z jakim Matka dzieliła się ze mną
pewnymi przeżyciami czy przemyśleniami. Cieszę się, że udało
nam się spotkać gdyż za dwa dni leci do Meksyku. Dodatkowym
promykiem tamtego popołudnia było to, że dziewczynki z comedoru
przyszły i pytały o mnie (były przyzwyczajone, że tu się
zatrzymuję). Bardzo jest to miłe, gdy ktoś nas szuka wie, że
jesteśmy i chce się z nami przywitać. Ja sama nie miałam jeszcze
okazji pójść do comedoru, ale bardzo na to czekam bo choć w tym
roku inna jest moja misja to te dzieci wyryte są w moim sercu.
I wisienka na torcie... wracam wczoraj z wieczornych warsztatów, a
na krześle przed moim pokojem leży ręcznie wykonana kartka i
prezent od jednej z dziewczyn z comedoru. Moje serce oszalało. Obie
rzeczy zrobione z taką dbałością o szczegóły i prezent na
przywitanie... kolczyki, naszyjnik, breloczek etc. Same skarby, bo
wiem, że nie dała z tego co jej zbywało.
Mnie jednak najbardziej urzekły i rozradowały 3 słowa wewnątrz
kartki: Gracias por venir (Dziękuję, że przyjechałaś).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz